Zamiast wstępu
Jason Lannier natchnął mnie jednym ze swoich filmów do przygotowania i poprowadzenia prelekcji „o tym, jak iPhonographerzy pracę fotografom odebrali”. Coraz częściej słyszę, że smartfony robią „wystarczające” zdjęcia, że duże aparaty są już przeżytkiem, smartfona każdy ma zawsze przy sobie, po co więc nosić wielki, z daleka widoczny aparat, którym wg niektórych, nie zrobi się lepszego zdjęcia? Bardzo śmieszy mnie takie podejście do fotografii i dlatego chciałem poprowadzić taką prelekcję, a w zasadzie panel dyskusyjny.
Gdy oglądam interesujące mnie materiały, bardzo często robię sobie notatki, tym razem również to zrobiłem i właśnie one posłużyły mi za agendę naszego spotkania:
– 04-jason-lannier
- Jesteś pstrykaczem czy fotografem?
- Czym w ogóle różni się zdjęcie profesjonalne od amatorskiego?
- Czy można zrobić profesjonalne zdjęcie tanim aparatem, albo wręcz smartfonem?
- Co możemy zrobić, by nasze fotografie nabrały „profesjonalnego” wyglądu i szlifu?
Eksperyment jakościowy
Wcześniej, poprosiłem chętnych o przesłanie mi swoich zdjęć wykonanych smartfonami i/lub małymi kompaktami. Sam z kolei zadałem sobie trud i poszukałem na 500px zdjęć wykonanych bardzo kosztownym sprzętem. Tym razem nie miałem na celu udowadniać, że drogim sprzętem można zrobić lepsze zdjęcia, bo trzeba być ślepym, by tego nie zauważyć, ale by nasz panel i dyskusja nabrała rumieńców, specjalnie szukałem po porostu kiepskich zdjęć. Po zebraniu ich w jedną prezentację oglądaliśmy je wspólnie na ekranie i zebrani głosowali czy zdjęcie jest zrobione lustrzanką, małpeczką czy smartfonikiem. Wyniki były interesujące.
Zdjęcia wykonane lustrzankami, czy tańszymi czy droższymi, były zwykle rozpoznawalne. W sumie nikt nie powinien się dziwić, w końcu spotkaliśmy się w Grupie Fotografów Lubelskich i ludzie tutaj potrafią rozróżnić zdjęcie z małą głębią ostrości. Za to, czy zdjęcie było wykonane „pełną klatką”, czy mniejszą matrycą APSC – to już wcale nie było takie oczywiste. Zdjęcia z popularnych kiedyś a dzisiaj odchodzących do lamusa „kompaktów”, „małpek” czy „głupków” były bardzo często mylone ze zdjęciami ze smartfonów. Tutaj nie było wątpliwości – nowoczesne smartfony mają coraz lepsze aparaty, a gdy ktoś chce i potrafi, może nimi bez wysiłku zrobić nie tylko poprawne, ale też po prostu dobre zdjęcie. Jakościowo, owszem, będzie odstawało od zdjęcia wykonanego drogim sprzętem, ale to dalej może być dobre zdjęcie.
Drogi sprzęt i doskonałe technicznie zdjęcie nie czyni z nikogo Fotografa. Ani nawet fotografa.
Cześć techniczna fotografii nie czyni zdjęcia dobrym lub złym, na fotografię składają się jeszcze inne rzeczy. Dużą uciechę sprawiłem grupie pokazując zdjęcia z Nikona D4 + Nikkor 85 mm 1:1.4 jakie znalazłem na 500px
Zdjęcie Dwayne’a Johnsona na okładce Sports Illustrated
Opowiedziałem też historię zdjęcia, którego użyłem jako tytułowego. Słyszeliście na pewno o tym, że jedna czy druga amerykańska celebrytka zrobiła zdjęcie iPhonem i zdjęcie to posłużyło za cover Vogue czy innego glamurowego magazynu, prawda? Tutaj mamy bardzo podobną historię, tylko bez modnego Apple w tle. Otóż Motorola, próbując błysnąć na rynku, na którym zabrakło dla niej miejsca, wypuściła „smartfon fotograficzny”. By pokazać całemu światu, jak doskonały jest to sprzęt, opłaciła profesjonalnego fotografa, Mike’a LeBrecht by ten, używając Motoroli Z z funkcją True Zoom, zrobił zdjęcie Dwayne Johnsona na okładkę magazynu Sport Illustrated. Ważne, by zrozumieć kaliber tego przedsięwzięcia (i budżetu, jaki musiała pochłonąć ta sesja) – Sport Illustrated to sportowy odpowiednik Vogue. Nie ma juz nic wyżej, nie ma bardziej prestiżowego miejsca dla fotografa, niż okładka tej klasy magazynu.
Mike LeBrecht podjął się zadania, ale, tak na wszelki wypadek, każde z zaplanowanych ujęć powtórzył swoim sprawdzonym Canonem 5DmkIII i obiektywem 24-70 1:2.8.
Wiecie, tak na wszelki wypadek. Uwielbiam patrzeć na zdjęcia z tej sesji i czasami sobie wyobrażam, że i ja kiedyś będę miał okazję fotografować faceta wartego setki milionów dolarów. A przede wszystkim, będę miał do dyspozycji światła i modyfikatory Broncolor za circa 250.000 PLN. Zobaczcie, jak wygląda zdjęcie, które wg zapewniem działu marketingu Motoroli zostało zrobione ich „fotograficznym smartfonem”:
A tak wygląda ten fotograficzny smartfon:
By wbić ostatni gwóźdź do trumny tego szkaradnego wynalazku, dodam że LeBrecht wypowiadał się o nim negatywnie: ani się to dobrze nie trzyma w dłoni, ani się tym wygodnie nie fotografuje. Być może lepiej się z niego dzwoni? (Ale tego już się nie dowiedziałem.) Dla szczególnie dociekliwych na dole linka do recenzji i więcej zdjęć.
I w ramach podsumowania
Czy smartfony odbiorą prymat profesjonalnym lustrzankom? W ilości sprzedawanych egzemplarzy i popularności – zrobiły to już dawno. Smartfony wytępiły rynek małpek, głupków i kompaktów, wcale się nie dziwię – nie oferując fotografom wiele więcej, niż przeciętny smartfon, należało się tego spodziewać. Prymat profesjonalnym lustrzankom odbiorą, bo już to robią, profesjonalne bezlusterkowce. Wspomnicie moje słowa.
Czy smartfony i smartfotografia, iPhonographerzy odbiorą pracę profesjonalnym fotografom? Nie, profesjonalistom z pewnością nie. Profesjonalny fotograf to nie ktoś, kto ma wielki, czarny i drogi aparat. Profesjonalny fotograf to ktoś, kto w pochmurny dzień zrobi słoneczne zdjęcie, to ktoś, kto drewnianego naturszczyka sfotografuje jak zawodowego modela, naturalnie i swobodnie. Profesjonalny fotograf to ktoś, kto posiada dużą wiedzę i potrafi ją biegle stosować w praktyce. Czy ktoś taki może robić zdjęcia smartfonem? Jeśli sytuacja tego wymaga, czemu nie?
Widzę czasami na grupach teksty w stylu:
Nie powinno się dzielić wiedzą za darmo. Ktoś może tutaj (to jest: na facebookowej grupie) przeczytać takie porady i potem wywali mnie z biznesu.
Czy ktoś taki może stracić pracę przez iPhonographerów? Mam nadzieję.
Linki: