Broncolor Para i portrety w domowym studio

Małgoneta w lisiej czapie

Zamiast wstępu
Lubię eksperymentować w swoim domowym studio, zwłaszcza ze sprzętem, który mam od dawna, wydawałoby się znam na wylot i z każdej strony. I nagle, często przypadkiem, usłyszę czy zobaczę coś, co inspiruje mnie do zmiany podejścia; a nawet niewielka zmiana w podejściu potrafi przełożyć się na dużą zmianę w finale.

Głęboki softboks paraboliczny

Też Wam się czasami wydaje, że gdyście mieli do dyspozycji lepszy aparat, lepszy obiektyw lub lepszy modyfikator to robilibyście lepsze zdjęcia? „O, gdybym miał Phase One z przystawką 150MPx, APO 500 mm f/4 czy Broncolor Para 88…” Też mi się tak kiedyś wydawało, ale im dłużej fotografuję, tym bardziej dociera do mnie, że sprawa wcale nie jest taka oczywista.

Nie będę próbował nikomu wmawiać, że sprzęt nie jest ważny. Sprzęt jest ważny!
Inaczej twierdzą tylko ci, co już mają sprzęt z górnej półki, ale wcale nie robią przez to lepszych zdjęć.

Sprzęt jest bardzo ważny i to na różnych płaszczyznach: możesz wygodniej robić zdjęcia i zamiast walczyć ze sprzętem skupić się na kreatywnej stronie fotografii. Możesz robić zdjęcia których wcześniej nie mogłeś, właśnie ze względu na jakieś ograniczenie technologiczno sprzętowe. Albo możesz też uzyskać kompletnie inne oświetlenie korzystając z zupełnie innych modyfikatorów.

O ile nigdy nie miałem większych wymagań co do swojego hardware w zakresie aparat z obiektywem, jestem wręcz opętany myślami o nowych modyfikatorach światła!

Aparat rejestruje obraz jaki przed nim stworzę. Owszem, lepszy aparat zarejestruje ten obraz lepiej, ale w przypadku mojej fotografii doskonałość techniczna nie jest najważniejsza; w moim portrecie to kształt światła, jakim obleję modela na lokacji jest ważniejszy! Średni format od PhaseOne robi kolosalne wrażenie, ale wątpię, by na przysłowiowym Instagramie ktoś zauważył różnicę. Gigantyczny obiektyw za równowartość auta z salonu też z pewnością jest fajny, zwłaszcza, gdy ktoś fotografuje dzikie zwierzęta na wolności; ale wyobrażacie sobie nawiązać intymny kontakt z modelką przez taki obiektyw?

Za to para od Broncolor nie daje mi spokoju…

Jestem głęboko przeświadczony, że modyfikatory Broncolor są zrobione z wysokiej jakości materiałów z najwyższą dbałością o szczegóły ich wykonania, jednak prawie 9.000 zł za niecałe 90 cm modyfikatora wydaje mi się ceną nieco zawyżoną. (Mam nadzieję, że czujecie humor w tym akapicie.)

Para i focusing system

Ideą parabolicznych modyfikatorów jest fakt, że świecimy lampą nie przez niego (w sensie: przez modyfikator), a świecimy do niego, od czoła, jak w parasolkę odbijającą, a głęboka konstrukcja softboksu skupia światło i odbija je z powrotem. W parasolce, jeśli mamy bardzo lekką lampę, np.: spedlite, możemy tą lampkę wepchnąć głębiej i uzyskać ostrzejsze światło, albo cofnąć do tyłu, by błysk wypełnił cały parasol. Wypełniony światłem cały parasol -> duże źródło światła = miękkie światło. Tyle, że parasolki, nawet te paraboliczne, są znacznie bardziej szerokie, otwarte, niż para Broncolor.

I co zrobić, jeśli bardzo się chce błysnąć w stylu parabolicznego modyfikatora?

Najprościej jest zablokować parasol w połowie rozkładania; taki ostry stożek potrafi w interesujący sposób skupiać i odbijać światło. Zobaczcie, jak to wyglądało w przypadku mojego srebrnego parasola Quadralite Space 185:

Parabolic Umbrella Quadralite Space 185

Nie ma się co oszukiwać: choć światło kształtowane w ten sposób daje inne rezultaty, niż klasycznie otworzony parasol, dolna część parasola rozkłada się inaczej, niż ta nad głową, a operowanie tak przygotowanym narzędziem nie jest ani wygodne, ani precyzyjne.

Spędziłem trochę czasu przeszukując Internet i rzecz jasna, ktoś już miał podobny dylemat co ja, a dysponując zapleczem technicznym, stworzył sobie system fokusowania. Do zdolności inżynierskich dodajmy smykałkę do biznesu i otrzymamy produkt i gotowy pomysł na biznes: Parabolix (wszystkie linki na końcu wpisu). Ten system funkcjonalnie jest bardzo podobny do tych od Broncolor, ale zamiast dziewięciu tysięcy złotych, płacimy tylko dwa.

Są też inni wynalazcy a ich konstrukcje wręcz zachęcają do eksperymentowania: Strobe Pro stworzyło pręt fokusujący z mocowaniem Bowens; można go zamocować zamiast lampy w zwykłym softboksie parabolicznym, a lampę mocujemy już na drugim końcu pręta, od czoła naszego softboksu. Niecałe osiemset złotych i mamy poważną i funkcjonalną symulację paraboli.

No i przecież nie może tak być, że na Aliexpress nie ma tych rzeczy za połowę ceny! Możemy zamówić 90 cm softboks paraboliczny razem ze statywem i prętem fokusującym, albo, jeśli już mamy głęboki softboks, to za jedyne $99 zamawiamy sam pręt. Przyznam, że ten ostatni wynalazek bardzo mi się podoba! Po założeniu na statyw oświetleniowy otrzymujemy krótkie ramię typu boom, a jeśli w uchwycie Bowensa na tym ramieniu zamontujemy odpowiedni softboks – mamy gotową parabolę.

Problem jest taki, że z Aliexpress można zamawiać, tylko w tym momencie trochę strach.

Ja tymczasem odpuściłem takie zakupy i postanowiłem przetestować światło z paraboli stawiając lampę od czoła softboksu na oddzielnym statywie; najmniej wygodne w użyciu rozwiązanie, ale miałem wszystko pod ręką, wystarczyło poprosić Małgonetę o pomoc w sesji portretowej i pozowanie.

Jak świeci softboks paraboliczny

Być może od tego powinienem zacząć: co tak fajnego jest w tym, że w super drogi softboks świecimy jak w zwykłą parasolkę? Otóż, prócz samej uniwersalności rozwiązania, gdzie z jednego modyfikatora otrzymujemy cały przekrój charakteru światła, od ostrego i bardzo kontrastowego do miękkiego, okalającego modelkę, jest jeszcze coś.

Softboksy paraboliczne mają kształt głębokich kielichów, prawda? Najpopularniejsze są konstrukcje typu Hexadecagon, czyli 16 ścianowe, a Broncolor Para ma tych ścianek 24. Gdy do takiego srebrnego kielicha płytko wsuniemy lampę, w bardzo charakterystyczny sposób świeci zwłaszcza brzeg modyfikatora: 16 (czy 24) kawałeczków lustra świecących po okręgu, zupełnie jak ringlight! To światło jest naprawdę unikalne i to jest właśnie powód, dla którego się tak na nim zafiksowałem. Zresztą, zobaczcie, jak wygląda catchlight w oczach modelki!

Catchligt in the eye

Quadralite nie projektowało szybko rozkładanego Hexadecagona po to by świecić w niego, tylko przez niego. Stąd moje rezultaty z pewnością nie są takie, jakie uzyskałbym świecąc w Broncolor Para, ale pewne podobieństwa już się pojawiają. Tutaj dwie foty: na pierwszej lampa jest wsunięta głęboko w modyfikator, na drugim jest cofnięta aż do wyjścia poza granicę softboksu. Trochę niefortunnie dobrałem lampę do rozświetlenia wnętrza softboksu, bo palnik okrągłej głowicy Reportera 200 jest przykryty kompletnie płaską mleczną płytką, podobnie jak w lampach Profoto B10. Broncolor zaleca tutaj używanie klasycznych główek, świecących dookoła; mogłem użyć Atlasa 400 PRO, ale mówiąc wprost – nie miałem na to miejsca.

 

Szybka sesja w domowym studio

W czasie gdy moja Małgosia szykowała dla siebie outfit (testy testami, ale skoro zmuszam ją do pozowania, niech przynajmniej ma coś z tego), ja ustawiłem mój 90 cm Hexadecagon na statywie Air 275 (użyłem uchwytu s-holder – no bo jak inaczej zamocować na statywie modyfikator bez lampy), zdjąłem mu oba dyfuzory a od czoła, na lekkim statywie Verso 200, ustawiłem lampę Reporter 200 TTL z okrągłą głowicą świecącą do wnętrza modyfikatora; mocne światło pilotujące jest kluczowe w tego typu doświadczeniach.

Za plecami mojej modelki ustawiłem drugiego Reportera 200 z niebieską folią i skierowałem go na najprostsze, czarne polietylenowe tło (wiecie, to, które według powszechnej opinii nie nadaje się do niczego), a od mojej lewej strony ustawiłem kontrę, by dodatkowo, ale subtelnie wycinać Małgonetę z tła.

Schemat oświetlenia przy portrecie w domowym studio

Główne światło świeciło lekko od góry i z (naszej) lewej strony – możecie to zobaczyć po tym, jak rozkłada się cień pod nosem mojej modelki oraz po odbiciu światła (catchlight) w jej oczach. Backstage, który tutaj widzicie pochodzi z innej sesji, ale układ światła jest podobny; zobaczcie, ile sprzętu można rozłożyć na 6 metrach podłogi (pokój ma metrów 11, ale mamy bardzo duży stół z komputerami po jednej stronie a po drugiej regał, stolik i różne takie…)

Domowe studio fotograficzne

A sama sesja portretowa? Jak zwykle sesje fotograficzne w domowych warunkach – ciasno, ale wesoło. Tylko filmu z backstage nie miał kto zrobić. Zresztą – i tak nikt więcej by się nie zmieścił 😛

Xrite Color Checker Passport

Jak wyglądał kolor „prosto z puszki” widać na zdjęciu Małgonety z X-Rite Color Checker Passport. Jak zwykle w trakcie sesji robimy zdjęcie z wzornikiem barwy; potem generuję z niego profil kolorystyczny, który jest optymalnym punktem startu do dalszej edycji.

Na zdjęciu, które wybraliśmy do dalszej obróbki Małgosia miała niebieskie jeansy, tło za nią było głęboko błękitne a gumeczka do włosów była fioletowa, dlatego podczas wołania RAW i potem w postprocesie zmieniłem im barwy, by wszystko nabrało homogenicznej spójności. Małgosia życzyła sobie złotą, ciepłą karnację, więc błękity ciągnące w stronę szmaragdów wydały się najodpowiedniejsze; takie przeciwstawne zestawienie barw świetnie wygląda i liczyłem na to, że fotografia przyciągnie oko widzów na Instagramie. Tutaj jednak przeżyłem pewne rozczarowanie; prawdopodobnie algorytm IG uznał fotę z Małgonetą jako zbyt sensualną i po dosłownie dwóch minutach moje zdjęcie znikło z wszystkich hasztagów, jakimi je opisałem.

 

Podsumowanie i linki

Przekopując sieć w poszukiwaniu zamienników Broncolor Para, natknąłem się na blog fotografa, który zainwestował w taki modyfikator i opisał swoje doświadczenia w postaci testu z przykładowymi fotografiami. Przytoczę fragment z jego wpisu, który wydał mi się idealnym podsumowaniem mojego eksperymentu:

W pewnym momencie swojej kariery, wielu fotografów (w tym ja sam) myśli, że jakiś sprzęt, którego w tym momencie nie posiada, pozwoli im zostać lepszym fotografem. Wiele razy już udowadniano, że nie jest to prawdą. To samo dotyczy tego modyfikatora. Czy jest lepszy niż inne? Nie. Czy daje inny efekt niż reszta? Tak. Czy można uzyskać podobne rezultaty używając czegoś innego (najprawdopodobniej znacznie tańszego)? Oczywiście.

Cały wpis jest tutaj: klik.

Czy zgadzam się z wnioskami autora? Pewnie. Czy odpuszczę testowanie i próby symulowania paraboli? W żadnym wypadku!

Samodzielne eksperymentowanie jest świetne i gorąco do tego zachęcam każdego, kto chce opanować światło. A jeśli przy okazji powstaną przyjemne fotografie – doświadczenie uznam za wyjątkowo udane 🙂

Produkty, o których pisałem wyżej:

Softboksy paraboliczne z ruchomym prętem centralnym stają się coraz popularniejsze i również u nas, w Europie, można już sobie kupić albo samą parabolę, albo sam pręt fokusujący, albo cały zestaw: klik.

 

Ty, który dotrwałeś do tego momentu – przybij serducho Małgonecie na Insta!
Tak w ramach protestu przed zbytnią sensualizacją 😉

2 komentarze Broncolor Para i portrety w domowym studio

  1. To ciekawe ze Insatgram tak zareagował na twoją fotografie. Małgoneta jest jest niesamowicie wciagąjacą modelką i nie dziwię się że uwielbiasz z nią pracować. Wprost żal że mieszkamy tak daleko od siebie.

    • Jakub, ja też się zdziwiłem, zwłaszcza, że widzę na różnych hasztagach naprawdę rozebrane zdjęcia :/ Ale cóż, ze sztuczną inteligencją walczył nie będę, zachowamy energię na lepsze rzeczy 😉 A Małgoneta musiała się naprawdę dłuższą chwilę przekonywać do wspólnych sesji, ale spokojnie, powoli i teraz, gdy proszę o pomoc (a czasami nachodzą mnie pomysły o naprawdę dziwnych porach) – pyta tylko, w jakim klimacie zdjęcia będziemy robili 🙂
      Pięknie Ci dziękuję za komentarz!