logo

Sesja fotograficzna z Pauliną na schodach

Dzisiaj dwa słowa* o lokacjach i znów o przygotowaniach do sesji fotograficznej.

Na samym dole pokażę Wam zdjęcia lokacji, jaką mijam kilka razy w tygodniu w drodze do klubu K1 Fighting Center – ot, zwykłe, zapuszczone, zabiedzone, mało uczęszczane schody z resztkami żółtej farby odpadającej płatami. Cóż może być milszego sercu fotografa, prawda? Do tych schodów przymierzałem się wiele razy, ale zwykle poddawałem się w momencie, gdy planowałem kadry i wypowiadałem kwestę – tutaj błysnę z niebieską folią, światło główne zostawię białe, a z prawej błysną z pomarańczowym filtrem. Nigdy nie miałem tylu mobilnych lamp błyskowych ilu potrzebowałem, a angażować ludzi by wykonać jedno zdjęcie? Dajcie spokój:/ Jednak, gdy tylko pojawiła się możliwość zaświecenia zestawem mobilnych lamp błyskowych, nie czekałem.

 

 

Cel

Od tak dawna myślałem o sesji fotograficznej na tych schodach, że zafiksowałem się na kilku pozach dla modelki, które chciałem złapać: dziewczyna siedząca symetrycznie po środku schodków, następnie wygięta w „S” i oparta rękami o skośną poręcz. Potem pięterko wyżej i tam, na tle schodów pnących się w górę i znikających w ciemności zamarzył mi się kadr w stylu Resident Evil; wiecie, pewna siebie dziewczyna stojąca na rozstawionych nogach, może bez broni ale z dobermanem u boku.

Przygotowania

Chciałem zacząć fotografować w momencie, gdy słońce będzie jeszcze nad horyzontem, by w pierwszym ujęciu złapać błękit nieba – powinien dobrze komplementować z resztkami żółtej farby na stopniach. Jako, że kolorystyczną dominantą na schodach jest żółty, a niebo zaplanowałem sobie niebieskie, musiałem podjąć decyzję co do outfitu mojej modelki. Klasycznym, wręcz narzucającym się wyborem był czerwony. (Wiecie dlaczego, prawda? Jeśli nie – proszę pytać w komentarzach.)

Potrzebowaliśmy zatem modelki, która będąc wysportowaną, pozostaje smukła. Za zgodą administratora grupy CityFit Lublin zamieściłem tam stosowne ogłoszenie:

„Szukam chętnej do zdjęć w stylu „urban sporty fashion” dziewczyny wysportowanej, ale smukłej. Planuję sesję trwającą ok. 2 godzin, w Lublinie, na osiedlu Kalinowszczyzna. Chciałbym by modelka posiadała jasne, sportowe buty, dwie pary sportowych legginów i do tego jasny top i bluzę, najlepiej czerwoną. Sesja na zewnątrz, ale nie między drzewami, klimaty bardzo miejskie. Zasady współpracy: TFP. Moje portfolio: https://www.instagram.com/peter.bielack/
Proszę o PW, odezwę się do wybranej modelki.”

Taka życiowa uwaga: wszelkie zgody to ważna rzecz i trzeba je planować i zapewniać sobie wcześniej, nie w ostatniej chwili!

Szybko zgłosiło się do mnie kilka chętnych na zdjęcia dziewczyn, w różnym wieku (to nie było dla nas istotne) z różnym stanem muskulatury. Z Małgonetą robiliśmy im „przegląd portfolio” – dzisiaj każdy ma jakieś zdjęcia na socialach, więc to jest w miarę łatwe. Jedna z tych dziewcząt miała fotografie wykonane przez znajomego, więc napisałem do niego z pytaniem, co to za dziewczyna i jak się z nią współpracuje (sprawna współpraca to klucz do powodzenia akcji, więc było to dla nas bardzo ważne.) Mateusz zarekomendował Paulinę tak, że zamknęliśmy nasze poszukiwania i umówiliśmy się z nią na sesję.

Zdecydowaliśmy z Małgonetą, że nasza modelka ubierze czerwoną bluzę z kapturem i czarnymi troczkami, zwisającym po bokach. Te troczki (tutaj: tasiemki do ściągnięcia kaptura) miały wizualnie uzupełnić czerwoną plamę bluzy z obecnymi wszędzie pionowymi prętami poręczy schodów. Białe, sportowe buty miały wydobyć stopę modelki z obszaru, gdzie snop światła już nie sięgnie. Naprawdę, miałem dużo czasu na przemyślenia i byłem pewien swojego, ale o tym potem.

Paulina przesłała nam zestaw selfików w różnych outfitach, tak, jak o to prosiliśmy. Mogliśmy zobaczyć, jak nasz wymyślony outfit prezentuje się przed obiektywem. Tą metodę stosujemy od dawna, bo nie ma potrzeby brać wszystkiego, co ma się w domu – zobaczymy, wybierzemy i dzięki temu na sesji głównie fotografujemy, zamiast robić przegląd szafy. Szybko się z Małgonetą nauczyliśmy, że jak sami nie dopilnujemy, to potem zawsze winny jest fotograf.

Przed sesją

Z sesją fotograficzną jest jak z biwakiem czy marszem w nieznane: człowiek będzie mógł skorzystać tylko z tego, co ze sobą zabierze, a i to pod warunkiem, że wszystko jest sprawne i działa. Aparat, obiektywy, karty pamięci, wszelkie baterie, zatrzaski w softboksach, kluczyk nasadowy, by w razie potrzeby dokręcić śruby w statywach, taśma klejąca, scyzoryk – niby idziemy w cywilizowane miejsce, ale kto ze sobą nosi, nikogo nie prosi.

Druga sprawa, to wytłumaczyć modelce, jak dotrzeć na plan zdjęciowy. Ja stosuję pinezkę z map Google i szeroki opis trasy. Wtedy wiem, że modelka mi nie zaginie gdzieś na trasie.

Sesja

Paulina dotarła dziesięć minut przed planowanym spotkaniem, bo przywiózł ją Mateusz. Lubię tego chłopaka, bo jak powie, że będzie za dziesięć szósta, to będzie za dziesięć szósta; „punktualność grzecznością wiedźminów”.

Mieliśmy spokojny kwadrans na zapoznanie się, przegląd ubrań, jakie dziewczyna przywiozła ze sobą (co innego widzieć na zdjęciu z telefonu, co innego zobaczyć przed sobą) i chwilkę oswajającej pogawędki. Zaprowadziliśmy nasz team „na lokację”, czyli na schody nad klubiem K1 Fighting Center, pokazałem, co chciałbym zrobić. Małgosia zabrała Paulinę na przebranie do damskiej szatni w klubie, a my z Mateuszem rozłożyliśmy sprzęt.

Trwał właśnie zachód słońca, światłem głównym w takich przypadkach jest dla mnie jeden Quadralite Reporter 200 TTL zamocowany w głowicy TwinHead S-Holder. Za każdym razem to piszę i mówię: ta głowica to fantastyczny wynalazek!

Nawet posiadając jednego Reportera 200 TTL (bo w tą głowicę można zamocować dwie takie lampy) mam stosunkowo mocnego pilota LED, mocowanie Bowens i uchwyt do statywu.

Serio, musicie to zobaczyć i sobie wyrobić zdanie (wszystkie linki będą na dole).

Do pierwszego ujęcia nie potrzebowałem dodatkowych lamp, wystarczyło przecież tylko przygasić blask kończącego się dnia, by stworzyć klimat, który chodził mi po głowie. To było łatwe zadanie, wszystko, co sobie zaplanowałem zagrało i wyszły nam naprawdę przyzwoite zdjęcia. Niebieskie niebo (fakt, że chmurki mogły być ładniejsze), czerwień bluzy i żółcień odrapanych schodów – wszystko tak, jak chciałem. Nawet te troczki, które przygotowałem wcześniej przecinając w połowie tasiemkę z jakiejś smyczki, się przydały – bo czerwona bluza miała czerwone tasiemki i one nie wyglądały odpowiednio.

Na szybkości, korzystając z kawałeczka błękitnego nieba usadziliśmy jeszcze Paulinę z kapturem na głowie i zrobiliśmy serię zdjęć z poręczą na pierwszym i trzecim planie. To były ujęcia improwizowane, ale na wspólnych z Małgonetą sesjach jest tak, że ja próbuję doszlifować wcześniej obmyślony kadr, a tymczasem Małgosia wypatrzy fajny kąt z którego warto robić zdjęcia. Polegam na jej wyczuciu miejsca i chwili, zawsze na tym dobrze wychodzę.

Kolejne z zaplanowanych ujęć, to modelka oparta o skośną poręcz. Z tyłu, od dołu błyśnie niebieskie światło i podświetli dół schodów, a od prawej błyśnie pomarańczowe i podświetli górę schodów tak, by nie oświetlić modelki. Do tych świateł użyłem dwóch kolejnych Reporterów 200 TTL; pierwszy na maleńkim statywie (niebieskie światło) i drugi na średnim, wyciągniętym ok 2m nad ziemię (światło pomarańczowe). Na obu lampach błyskowych zamontowałem wrota, by móc z grubsza kontrolować rozlew światła.

Źle wygląda, gdy człowiek dostanie po nosie niebieskim światłem – jeśli nie ma do tego wyraźnego powodu i nie widać kontekstu – jest to zepsute ujęcie.

Tym razem prawie wszystko się udało – Paulina wyglądała świetnie, ale ja nie dopilnowałem, by założyła jaśniejsze legginy – starannie układałem modelkę, ale czarne spodnie sprawiły, żę jej biodro po prostu znikło w mroku. Mógłbym wypełnić te cienie czwartą lampą, gdybym ją miał, mogłem poprosić Paulinę o przebranie. Nie dopilnowałem, bo na ekraniku aparatu wszystko wydawało się widoczne.

Gdy wyświetlacz aparatu ustawiony jest na +1 bo przed chwilką było przecież bardzo jasno, to po zachodzie słońca wszystko wydaje się super widoczne. Dlatego muszę pilnować, by gdy tylko robi się ciemniej, przestawiać wyświetlacz na -2, jak zwykle robię, gdy fotografuję w K1 Fighting Center.

Gdy zrobiło się naprawdę ciemno, przeszliśmy na górny poziom schodów, gdzie pani z biblioteki zamyka bramę około godziny 19. Małgosia z Pauliną pomaszerowały z powrotem do szatni, by nasza modelka mogła się przebrać w czerwoną suknię, a ja przygotowałem sobie plan zdjęciowy. Na tym pomoście jest dosyć ciasno, dlatego czasami musiałem układać się tak, by moje własne buty nie pojawiły mi się w kadrze – zobaczycie to na filmie, Mateusz przecież nie przepuścił takie okazji 😉

Ze światłem głównym nie było problemu, mogłem wygodnie ustawić statyw na podeście. Drugą lampę ustawiłem po swojej prawej stronie, założyłem wrota i żółty filtr. Centralnie na schodach, 50 cm za miejscem, w którym miała stać Pauliną na malutkim statywie postawiłem trzeciego Reportera 200 TTL, z pomarańczowym filtrem zaciśniętym wrotami DIY; moje wrota wyglądają przaśnie, ale znakomicie się sprawdzają.

Gdy dziewczęta wróciły, byliśmy gotowi do zdjęć. Małgosia wspomniała tylko, że „cała siłownia pakujących samców, a ja tutaj prowadzę pannę metr osiemdziesiąt w czerwonej sukni, jeszcze na obcasach. Każdy się chciał przywitać!” Tak, że tego; sesje miewają zabawne momenty 😉

Na tych schodach wykonaliśmy serię portretów i bardziej dla zabawy kilka ujęć z powiewającą suknią, które, prawdę mówiąc wyszły lepiej, niż przypuszczałem. Podświetlenie dokładnie za plecami modelki robi świetną robotę!

Bardzo żałowałem, że nikt nie chciał przyjść nam potowarzyszyć ze swoim dużym piesełem – na moje ogłoszenie na fejsie nikt nie odpowiedział. Poskarżyłem się Paulinie, że taki los, co zrobić, a ona na to: – Trzeba było mnie zapytać, mam dwa owczarki szwajcarskie. – Kurtyna i zwijamy sprzęt.

Przeglądanie, wybieranie i retusz fotografii

Gdyby ktoś przeoczył ten fragment w moich poprzednich wpisach, proszę, tak wygląda moje worklfow po sesji: Zgrywam zdjęcia z karty do Adobe Lightroom Classic. Zawsze bardzo starannie taguję zdjęcia z wszelkich sesji – najpierw globalnie, imiona modeli na zdjęciach, opisuję lokację, porę dnia czy nocy, sprzęt użyty do błyskania (tych informacji nie ma w metadanych, więc zapisuję jaki softboks, jakie lampy etc.) Jeśli zmienia się modelka, czy lokacja, również to zapisuję. Jeśli na zdjęciach pojawia się ktoś z ekipy, notuję to i oznaczam 1 gwiazdką i kolorem żółtym – to będzie pamiątkowy backstage.

Następnie przeglądam zdjęcia, po kolei. Te które zwrócą moją uwagę w jakikolwiek sposób – kolorem pozą, ekspresją, oznaczam jedną *. Następnie odwracam zaznaczenie i wyświetlam wszystkie zdjęcia, które nie dostały ani jednej gwiazdki za pierwszym przebiegiem. Zaznaczam te zdjęcia i kasuję z dysku; jeśli nie zwróciły mojej uwagi za pierwszym razem, nie chcę na nie patrzeć ponownie.

Nie mówię, że to dobra metoda i nie będę Wam jej polecał.
Opowiadam, jak ja to robię.

Po pierwszym przeglądzie robię kolejny i oznaczam dwoma ** zdjęcia, które wydają się interesujące. Po drugim, robimy wspólnie z Małgosią trzeci przebieg, przeglądając zdjęcia z ** i gwiazdkujemy wybrane zdjęcia na ***; te, które się wyróżniają na tyle, że będę chciał je retuszować. Zdjęć do retuszu wybieramy zwykle kilka więcej, niż faktycznie retuszujemy, czasami podbieram z jednego zdjęcia elementy na inne, jeśli czegoś mi brakuje etc.

Selekcji dokonujemy w Lightroomie, ale potem otwieram Capture One Pro, importuję nowe zdjęcia (co trwa wieki – biblioteka Lightroom pod każdym względem jest sprawniejsza) a, że Lr zapisuje oceny i kolory do plików *.xmp, podczas importu do Capture One Pro te dane zostają wczytane i mam gotową kolekcję wraz z ocenami i kolorami.

Wybrane do retuszu zdjęcia kolejno, bardzo starannie, wywołuję z użyciem wielu dostępnych w Capture One Pro narzędzi; bardzo dużo pędzluję rozjaśniając i przyciemniając nieraz drobne fragmenty oraz pracuję nad kolorem w Color Editor. Gdy zdjęcie uznaję za gotowe, renderuję *.tiff i otwieram go w Photoshopie. Tutaj robię klasyczne zabiegi: w razie konieczności montuję zdjęcia, potem Liquify, Split Frequency Separation, delikatne Dodge And Burn wyrównujące nierówności walorowe, potem inną metodą nakładam Dodge And Burn tak, by pomalować światłem wybrane fragmenty sceny i jeszcze raz, Dodge And Burn inną metodą, podkreślając „automatycznie wybrane” jasne i ciemne obszary. Czasami ostrzę wstępnie oczy nos i usta – jeśli nie trafiłem z ostrością, ale zdjęcie broni się klimatem, gestem czy ekspresją. Gdy uznaję, że zdjęcie jest już gotowe, spłaszczam je i zapisuję takiego 16 bitowego *.tif’a i wracam do Capture One. Teraz najfajniejsza cześć zabawy, Color Grading. Cały czas szukam ładnego polskiego określenia na ten zabieg i nie wymyśliłem nic lepszego niż: nadaję swoim zdjęciom klimat światłem i kolorem.

Narzędzia, jakimi dysponuje Capture One Pro zwłaszcza krzywa luminescencji Luma i bardzo wizualny, intuicyjny Color Balans są po prostu fantastyczne! Zdjęciom wołanym w Capture One zawsze na końcu dodaję szum i eksportuję jako pełnowymiarowe *.jpg w przestrzeni Adobe RGB.

Takiego jotpega otwieram znowu w Photoshopie i kadruję. Coś, nad czym wcześniej nie myślałem wcale, teraz spędza mi sen z powiek; uwielbiam poziome, filmowe kadry. Najchętniej robiłbym tylko takie. Ale poziome kadry źle prezentują się na Instagramie. A na Instagram kładę ostatnio duży nacisk, więc, choć boli mnie za każdym razem, ustawiam proporcję 4×5 i tnę do pionu Potem zmniejszam (wiecie, jakie wymiary powinny mieć zdjęcia na Instagram?) i selektywnie ostrzę oczy/nos/usta. Zapisuję takie foty z -ig.jpg na końcu, a wersje w oryginalnych proporcjach pokazuję na Facebooku. Powiedzcie, proszę, że Facebooka przeglądacie na komputerach, z dużymi, poziomymi ekranami? Ładnie proszę?

Fragment głównie dla fotografów

O wykorzystanym sprzęcie nie powiem nic nowego, bo tymczasem nie planuję żadnych zmian; do tego, co robię to co mam jest wystarczające.

Wszystkie foty podczas tej sesji wykonałem Nikonem D7100 i jednym obiektywem, Sigma A 18-35/1.8 Dokładnie parametry podałem przy opisie zdjęć.

Aparat lustrzanka Nikon D7100: http://bit.ly/2OaiT5g
Model tak archiwalny, że chyba nie ma już owych w sprzedaży, ale ja, może wstyd się przyznać – przyzwyczajam się do sprzętu. Lubię ten aparacik za intuicyjność i niezawodność. Chciałbym tylko, by inżynierowie Nikona nie wprowadzali „poprawek” dzięki którym fantastyczne obiektywy Sigmy nie ostrzą poprawnie.

Obiektyw Sigma A 18-35/1.8 DC HSM: http://bit.ly/2E5aDic
Jeśli mógłbym mieć jedno życzenie, chciałbym, by obiektyw Sigma Art 18-35 F/1.8 ostrzył wszystkimi punktami AF w moim Nikonie D7100, bo niestety tak nie jest; celnie (po kalibracji Sigma Dockiem) ostrzy tylko środkowy punkt, więc muszę celować, ostrzyć i przekadrować. Uwielbiam obrazek z tego obiektywu, ale czuje się tak, jak bym miał Canona

Quadralite Reporter 200 TTL: http://bit.ly/2xHhFnL
Trzy takie lampy pakuję do jednej, sportowej torby, takiej, co to się buty, dres i ręcznik na siłkę w niej nosi. Prócz trzech Reporterów 200 TTL w tej torbie niosę torbę z aparatem z założonym gripem, dwa obiektywy, X-Rite ColorChecker, dwa uchwyty na lampy, pełnowymiarowe wrota, maleńkie wrota, dwa komplety filtrów, szarą taśmę i worek drobnych akcesoriów. Rozumiecie, do czego zmierzam? Mobilne bardzo są i kompaktowe te Reportery. Lubię.

Quadralite Reporter 200 Twin Head S-holder: http://bit.ly/2xDgGoE
Najważniejsza rzecz dla mnie, to stosunkowo silny pilot tuż obok klasycznej żarówki błyskowej. Z pilotem mogę łatwo ostrzyć a filmowiec ma dobre światło. A gdy potrzeba więcej mocy, montuję drugiego Reportera 200 TTL i mogę błyskać o wschodzie słońca równoważąc jego blask. (Dwa Reportery 200 TTL zapięte w tej głowicy to dwa piloty LED z przodu!)

Głęboki softboks paraboliczny Jinbei DUMB 90: http://bit.ly/2IJHrfv
Patrzyłem ostatnio na Youtube na testy podobnych softboksów, ładniejszych, z napisem Phottix. Wcześniej bardzo chciałem wypróbować takiego Phottixa Raja, ale po tym, co zobaczyłem – dziękuję, odpuszczam. Jacek i Kuba w swoich filmach raportują wystające druty, przyszczypnięcia ręki do krwawienia, matko i córko! Muszę nagrać film z otwieraniem i montowaniem mojego DUMBA, nie wiem, czy to trwa 15 sekund. No i nie ma mowy o żadnych wystających prętach czy kaleczących elementach!

Na sam koniec dodam jeszcze: im więc wysiłku włożę w przygotowania, tym sesja idzie sprawniej. Jednak zawsze pojawia się coś, co burzy spokój ducha i dźgając mnie paluchem mówi: o, tutaj dałeś ciała i musisz się poprawić

Bardzo dziękuję mojej ekipie, bez których zdjęć w ogóle by nie było, a na pewno nie byłoby tak fajnie:
PaulinaMałgoneta i Mateusz

Mateusz, bardzo Ci dziękuję za film z sesji!


* Dwa słowa, wiecie, taki tam, eufemizm

 

2 komentarze Sesja fotograficzna z Pauliną na schodach

  1. Czy mogę prosić o podpowiedź które filtry stosujesz do tej lampy?
    Na stronie Quadralite są różne zestawy.

    • Piotrze, musisz mi dokładnie powiedzieć, o jakiej lampie mówisz, ale ogólnie rzecz biorąc:
      – Na Reportera 200 TTL z głowicą A, czyli tą fresnela, podstawową, zakładałem paseczki z zestawu Quadralite Parrot.
      – Przez długo czas nie miałem pojęcia, jak żelować Reportera 200 TTL z głowicą B, czyli bańką błyskową; dlatego zakładałem na lampę klasyczny „garnek” a na niego wrota. A wrota miały uchwyt do filtrów 😉
      – Spedlity żelowałem paseczkami filtrów Parrot.

      W tej chwili używam filtrów Lee; kupuję duży arkusz i wg wcześniej przygotowanej formatki wycinam filtry na głowicę A (te pasują również na Stroboss 60), głowicę B, okrągłą głowicę Reportera 200 (lub Strobossa V1) oraz Atlasa 400 PRO.
      Ja lubię wszelkie „wycinanki”, więc to w sumie zabawny proces, a dzięki temu, że przygotowałem sobie kilka prototypów, teraz dysponuję lepiej kryjącymi głowicę A filtrami (pokazywałem to na Flashtime z Ikonicznymi inspiracjami).

Leave a Reply